Myślenice mieścina niewielka, ale
bardzo sympatyczna. Z dzieciakami można spędzić tutaj cały dzień
i będzie top dzień pełen atrakcji. Niespełna 30 km na południe
od Krakowa mamy coś na kształt miejscowości urlopowej. Dróg
dojazdowych jest kilka. Jeśli nie koniecznie lubicie Zakopiankę, to
można spokojniej pojechać np. przez Swoszowice – Świątniki
Górne – Siepraw – Krzyszkowice – Polankę, albo przez Lusinę
– Świątniki Górne – Zakliczyn – Borzetę. Jak kto woli.
Co więc robić jak już dotrzemy do
celu? Proponuję od razu wybrać się na Zarabie. Część miasta
położona po drugiej stronie Raby na sporo atrakcji dla dzieci i
dorosłych też. Cały park na Zarabiu został niedawno gruntownie
wyremontowany, żeby nie powiedzieć wybudowany od nowa. Powódź z
przed kilku lat (nie pamiętam ilu) zrównała go z ziemią
całkowicie. Co by nie powiedzieć, teraz jest fajniejszy. Park
ciągnie się wzdłuż Raby. Mamy alejki piesze oraz rowerowe,
oznakowane, co nie przeszkadza ludziom błąkać się po rowerowych i
rowerzystom jeździć po pieszych. To akurat chyba ogólnopolska
norma.
Zaczynamy zawsze od palcu zabaw
położonego na przeciwko stadionu. Fajny jest. Nowy drewniany, w dużej części wyłożony gumolitem (czy jak to się tam nazywa). Największą atrakcją jest coś jak
połączenie orczyka z tyrolką.
Mody tam szaleje, Dziuńka drepta
zaczepiając ludzi. Może testować umiejętności w pozycji
dwunożnej bo jest miękko więc i łeb rozwalić trudniej.
Na końcu parku znajduje się drugi
ciekawy plac zabaw, zwany przez Młodego Statecznym. Dlaczego
stateczny. Jest w kształcie statku. Na statku różne bajery: liny,
stery, lornetka, tajne przejścia i zjeżdżalnie. Jak dzieciakom
znudzi się zabawa w wilki morskie to obok mają do dyspozycji zamek
rycerski. Też fajny drewniany. Ma kilka wejść, przejść, poziomów
i „hopkową” zjeżdżalnię.
Jednak to wszystko to mały pikuś.
Młody jako całkowite przeciwieństwo matki, zakochał się na zabój
w kolejkach krzesełkowych. Ja się tego dziadostwa boję panicznie.
On jest niezrażony.

Na górze nieczynna z reguły restauracja, mały plac zabaw oraz kilkadziesiąt metrów dalej – wieża widokowa. Atrakcją jest nie tyle to co na górze ale sam przejazd kolejką. Można też spokojnie wrócić na Zarabie piechotą. Szlak jest wygodny nawet dla dzieci.
Jak już skorzystamy z wszelakich
atrakcji to spokojnie możemy się poplażować na Rabą, puszczać
kaczki czy generalnie taplać się w wodzie. Dzieci potrafią długo
wrzucać kamienie do rzeki i wydaje im się to nie nudzić.
Po trudach dnia warto jeszcze coś
wrzucić na ruszt. Wybór jest spory. Młody rekomenduje pierogi
ruskie w pierogarni obok czerwonej zjeżdżalni. Zaraz obok placu
zabaw przy stadionie, budka z moimi ulubionymi hamburgerami z sosem
czosnkowym – polecam.
Dla chcących zjeść coś bardziej
przypominającego obiad polecam bar, jadłodajnie czy jak to nazwać
w Młodzieżowym Domu Kultury przy ul. Piłsudskiego. Podają tam
najnormalniejsze domowe obiady i naprawdę wszystko jest takie
całkiem zwyczajne, świeże i pyszne. Często tam jesteśmy jak nam
się nie chce robić obiadu w niedzielę:)
Po dniu pełnym wrażeń wracamy
spokojnie do Krakowa. Jeśli dzieciom się zaśnie w samochodzie to
okrężnymi drogami. Szczególnie polecam tą przez Osieczany –
Brzezową – Dobczyce i potem na Wieliczkę. Bardzo ładne widoki na
zalej Dobczycki szczególnie wiosną i jesienią.
Przydatne linki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz