Dzisiejsza notka będzie krótka i na temat. Zamek w Dębnie, o którym chcę napisać nie ma specjalnie burzliwej historii, nie zamieszkują go tajemnicze zjawy, nie słyszano również o ukrytych skarbach. Wybudowany w XV wieku jako rezydencja obronna zachował z grubsza swój wygląd do dziś. Przebudowy jakich dokonywali kolejni jego właściciele nie zmieniły specjalnie charakteru budowli. Trzeba mu przyznać że jest uroczy.
Miejscowość Dębno położona jest przy drodze z Krakowa do Tarnowa, około 8 km za Brzeskiem. Zamek wznosi się na zadrzewionym wzgórzu po prawej stronie drogi. Wbrew temu co można przeczytać na różnych stronach internetowych, dojazd do niego nie jest oznaczony, trzeba więc uważać żeby się nie zajechać. Parking znajduje się tuż obok bramy. Zamek otoczony jest fosą nad, którą przerzucono drewniany mostek. We wnętrz podziwiać możemy niewielki dziedziniec z krużgankami, a w komnatach urządzono ekspozycję hmmm...wnętrzarsko - meblową:) Zamek w Dębnie jest oddziałem Muzeum Tarnowskiego i na tamtejszej stronie www szukać należy informacji o godzinach otwarcia i cenach.
Po obejrzeniu budowli od wewnątrz koniecznie trzeba wybrać się na spacer drogą wytyczoną wokół zamku. Szczególnie ładnie okolica prezentuje się wiosną, kiedy liście nie przysłaniają jeszcze widoku, a południowe stoki wzniesienia pełne są stokrotek i innego kwiecia.
Blog o tym, że z dziećmi nie tylko na plac zabaw pod blokiem:) Pomysły na spacery i wycieczki w Krakowie i okolicach.
czwartek, 11 grudnia 2014
środa, 10 grudnia 2014
Skarb Inków w zamku nad Dunajcem – Tropsztyn
Co ma piernik do wiatraka? - zapytać
by można. A ma i to sporo:)
Zacznijmy jednak od początku. Przy
drodze z Brzeska do Nowego Sącza, w miejscowości Wytrzyszczka, na
niewielkim półwyspie nad Dunajcem (tudzież jez. Czchowskim) stoi
zamek. Łatwo go zauważyć bo na wierzy powiewa flaga. To zamek
Tropsztyn. Zamek ów wzniesiono w XIII wieku dla ochrony wodnego
szlaku na Węgry. Nie miał on jednak szczęścia i zmieniał szybko
właścicieli, przy czym żadni na długo w nim nie zabawili.
Podupadająca budowla stała się w końcu „dziuplą” dla zbójców
i innych rabusiów. Do rabowania położenie też miął idealne.
Zbójców w końcu przepędzono, ale przy okazji całkiem zniszczono
zamek. Stały sobie więc ruiny i nikt do nich nie zaglądał. Aż do
czasu....
Kilka wieków później w 1970r. ruiny zamku odkupił
ówczesny wicemarszałek sejmu Andrzej Benesz. Odkupił i zaczął
czegoś nerwowo poszukiwać. Okazało się że jego przodek
zamieszkujący przed wiekami zamek w Niedzicy wyjechał do Peru
żeniąc się tam z Inkaską Indianką. Miał z nią córkę, która
to z kolei wyszła za potomka królewskiego rodu Inków. Później
wszyscy uciekli do Europy aby schronić się przed grasującymi po
Ameryce południowej Hiszpanami. Legenda głosi że uciekając
zabrali ze sobą część królewskiego skarbu Inków. W 1946 r. na
zamku w Niedzicy odnaleziono ponoć inkaskie pismo, które wskazywało
Tropsztyn jako miejsce ukrycia skarbu. Nie wiem jak do tego doszli
wszak pismo węzełkowe chyba nadal jest nie zrozumiałe dla
współczesnych no ale mniejsza o to. Tego skarbu właśnie szukał
Andrzej Benesz. Jak łatwo się domyślić - nie znalazł. Zmarł
tragicznie, może na skutek działania wiszącej nad skarbem klątwy.
Ludzie gadają, że skarb w istocie jest ukryty w Tropsztyńskich
podziemiach. Potwierdzali to nawet radiesteci. Jednak na skutek
wybudowania zapory w Czchowie wody Dunajca podniosły się o ponad 10
metrów więc skarb stał się jeszcze bardziej niedostępny. Obecni
właściciele przywrócili zamek do dawnej świetności a legendę o
inkaskim złocie uczynili dodatkową atrakcją tego miejsca.
Warto tu przyjechać, chociaż z
Krakowa to kawałek. Zamek jest jednak bardzo malowniczy.
Parking
znajduje się przy samej bramie. Uroczy pan parkingowy od razu
zainteresował dzieciaki opowieściami o odbudowie zamku. W środku
wyznaczona jest trasa zwiedzania - od podziemnych lochów aż na
szczyt wieży. Jest nawet „Komnata zabaw dziecięcych”, pomysł
fajny zwłaszcza w upalne dni kiedy w zamkowych murach można
odetchnąć w chłodzie. Widok z wierzy na Dunajec i jezioro jest
przepiękny. My akurat byliśmy podczas sporego wezbrania, więc
robił podwójne wrażenie.
Widoki z wieży zamku Tropsztyn |
Wracając w stronę Krakowa warto
zatrzymać się jeszcze w sąsiednim Czchowie i zobaczyć ruiny
tamtejszego zamku. Wybudowano go nieco później niż Tropsztyn,
jednak w tym samym celu. Obecnie pozostała po nim tylko okazała
baszta i fragment murów. Kiedyś zajmował całe zalesione wzgórze
nad Dunajcem.
Basztę można zwiedzać za symboliczną opłatą. Na
dolnej kondygnacji umieszczono makietę przedstawiającą
rekonstrukcję zamku. Na szczyt baszty prowadzą strome schody, które
warto pokonać dla rozpościerających się z góry widoków.
Widok z Baszty w Czchowie |
![]() |
Rekonstrukcja zamku w Czchowie |
Plan pierwotny zakładał jeszcze
zahaczenie o Melsztyn i tamtejsze ruiny kolejnego zamku nad Dunajcem,
jednak dzieci poległy zaraz po odpaleniu silnika i tak im zostało
aż do Krakowa:).
![]() |
Podziwiają:) |
wtorek, 14 października 2014
Na tropach przyrody – Dolina Racławki
Położona pomiędzy Dubiem a
Paczółtowicami dolina Racławki w moim subiektywnym odczuciu należy
do najurokliwszych z podkrakowskich dolin. Nie ma w niej wprawdzie
spektakularnych widoków czy wielu stromych skał, ale jest spokój
cisza i piękny las. Trafić tutaj nie jest łatwo, ze względu na
brak jakiegokolwiek oznakowania. Jadąc od strony Rudawy należy
skręcić w lewo z drogi na Szklary zaraz za kamieniołomem w Dubiu.
Po kilkuset metrach, po lewej stronie będzie parking oznaczony
zardzewiałym znakiem. Na wszelki wypadek dobrze mieć ze sobą w
miarę dokładną mapę okolicy. Zresztą mapę zawsze warto mieć :)
Rezerwat Dolina Racławki został
utworzony aby chronić szczególne walory przyrodnicze tego terenu.
Występuje tutaj ponad 20 siedlisk roślin chronionych, a także
liczne „atrakcje” geologiczne.
![]() |
Dolina Racławki |
To właśnie geologia jest
przewodnim tematem wytyczonych tutaj ścieżek dydaktycznych. Jest
ich 3 i układają się w pętle zbiegające się w okolicach
parkingu. Na ścieżkach wyznaczono przystanki w zaopatrzone w
tablice opisujące liczne ciekawostki geologiczne. Mamy min. źródło,
skałkę z intruzją czy wapienną martwicę odsłoniętą w korycie
rzeki.
Odsłonięcie martwicy wapiennej |
Nawet jeśli dzieciaki wszystkiego nie
zrozumieją to i tak jest pretekst do zainteresowania ich tematem i
obserwowania przyrody. Dla młodszych spacer dolinką będzie po
prostu okazją do spędzenia czasu w fajnym miejscu. Warto też
wspomnieć, że duży odcinek szlaków jest dostępny nawet dla
wózków więc drzemka murowana:)
poniedziałek, 13 października 2014
Skamieniałe Miasto
Około 100 km na południowy wschód od
Krakowa, przy drodze z Tarnowa do Grybowa położone jest niewielkie
miasteczko Ciężkowice. Całkiem ładne, z parkiem i pochyłym
rynkiem. Na rynku ratusz, figura św. Floriana i knajpa. Wokół
rynku małomiasteczkowa zabudowa, zabytkowa i bardzo malownicza.
Drewniane domy z podcieniami na myśl przynoszą bardzo podobne
zabudowania w Lipnicy Murowanej. Sennie tutaj bardzo i pewnie nigdy w
życiu nie telepałabym się tutaj prawie 2 godziny gdyby nie
oddalony o jakiś kilometr od centrum rezerwat Skamieniałe Miasto.
Został utworzony w 1931 roku na
powierzchni 15 ha aby chronić grupę wychodni skalnych, zbudowanych
z piastowca ciężkowickiego. Skała ta jako bardziej odporna od
innych występujących w jej sąsiedztwie oparła się procesowi
erozji tworząc formy o fantastycznych kształtach. Podobnych skałek
sporo jest na pogórzu, choćby Kamienie Brodzińskiego czy różnej
maści Diable Kamienie, jednak tylko tutaj występuje ich tak dużo
na niewielkiej powierzchni. To jest jednak tłumaczenie dla
dorosłych. Dzieci mają gdzieś trzeciorzędowe skały osadowe:)
Jak więc powstało Skamieniałe
Miasto? Historia zaczyna się standardowo....
Dawno, dawno temu na szczycie góry
Skała stał warowny zamek. U jego podnóża rozciągało się
piękne, tętniące życiem miasto, którym władał rycerz Cieszko.
(nie jestem dobra w bajkopisarstwie więc dalej będzie cytat z
przewodnika autorstwa Pawła Kutasia) Z wieży zamku Cieszko często
ogarniał wzrokiem swoje włości. Ciągnęły się prawie
nieprzerwanie, prawie, bo po drugiej stronie rzeki Białej znajdowała
się wieś Kąśna należąca do Rożena z Rożnowa. Mimo wielu
starań Rożen za żadne skarby nie chciał odsprzedać wsi. Z tego
powodu na twarzy Cieszka często gościł smutek.
Pewnego razu, będąc na wieży Cieszko
zauważył na drodze od strony Kąśnej tuman kurzu. Po chwili na
zamkowy dziedziniec wjechał jeździec, który okazał się być
rzadkiej urody dziewczyną. Panna zaczęła błagać Cieszka aby
ukrył ją przez panem z Rożnowa, któremu właśnie uciekła.
Cieszko, wierny polskiemu prawu gościnności przysiągł, że nie
wyda jej sąsiadowi zza rzeki. Wtem na dziedziniec wpadł zakuty w
stal Rożen i grożąc zniszczeniem miasta i śmiercią jego
mieszkańców, zażądał wydania zbiega. Gdy Cieczko nie uląkł się
groźby, przyjął inną taktykę. Zaproponował rycerzowi zamianę
dziewczyny na Kąśną. Wtedy chciwy Cieszko zapomniał o danej
przysiędze. Uderzył w prawicę Rożena z okrzykiem „Zgoda”...”
Wtedy Bóg zagniewany niecnym postępkiem Cieszka zamienił obu
rycerzy i cały gród w kamienie...
I tak to podobno było, chociaż są
jeszcze inne wersje.
Skałki na terenie rezerwatu mają
swoje nazwy, nawiązujące do tej legendy, a także do ich kształtów.
Poniżej zdjęcia niektórych z nich.
![]() |
Czarownica - powstała w miejscu dawnego więzienia |
![]() |
Warownie (górna i dolna) |
![]() |
Orzeł |
![]() |
Pieczarki |
![]() |
Piekło - nazwana tak ze względu na kolor |
![]() |
Baszta Paderewskiego |
Zwiedzenie rezerwatu zajmuje do 2
godzin czasu. Trasa prowadzi niebieskim szlakiem i nie jest
szczególnie trudna. Podejścia bywają strome, ale raczej krótkie i
zabezpieczone drewnianymi poręczami. Warto przed wyruszeniem zakupić
w bufecie na parkingu przewodnik z mapką, aby dzieci mogły na
bieżąco odszukiwać poszczególne skały i zgadywać ich kształty.
Gwarantuję, że najwięksi malkontenci nie będą się nudzić.
W drodze powrotnej posnęli po
przejechaniu 5 km więc zrobiliśmy objazd pogórza. Polecam skręcić
w Zakilczynie na Jurków (po drodze jest jeszcze zamek Melsztyn) i
dalej na Lipnicę Murowaną, Trzcianę, Łapanów i Wieliczkę.
Pomimo podłej jakości dróg trasa jest genialna, bardzo malownicza
i bardzo pogórska :)
piątek, 10 października 2014
Tyniec to nie tylko Klasztor
OOOO wczesna jesień... jak śpiewała
Nosowska:) Październik w tym roku póki co nas rozpieszcza
temperaturami iście letnimi. Szkoda by było więc zmarnować
ostatnie ciepłe dni na siedzenie w piaskownicy. Dzisiaj propozycja
wycieczki niedalekiej aczkolwiek bardzo ciekawej. W piątkowe
przedpołudnie wraz z ciocią Ż wybraliśmy się do Tyńca.
Tyniec (obecnie dzielnica Krakowa)
oddalony jest zaledwie o około 10 km od centrum miasta. Znany
Krakowianom i pewnie nie tylko głównie z usytuowanego tutaj Opactwa
Benedyktynów. Monumentalna budowla wznosi się na wapiennej skale
tuż nad Wisłą.
Dzieje klasztoru są co najmniej burzliwe, jak
większości warownych budowli. Został niejednokrotnie zburzony,
odbudowany, przebudowany, zrujnowany i znowu odnowiony, napadnięty
przez Tatarów, Czechów i pewnie innych też. Jadąc do Tyńca od
strony autostrady najlepiej skręcić w ul. Benedyktyńską i
dojechać nią nad samą Wisłę, w miejsce dawnej przeprawy
promowej. Jest tam spory parking, bufet ze stolikami na powietrzu
oraz przystanek tramwaju wodnego. Stamtąd udajemy się ścieżką w
górę rzeki.
I tutaj będzie trochę geologii. Idąc wspomnianą
ścieżką po lewej stronie mamy pionową wapienną skałę, na
której stoi Klasztor po drugiej zaś stronie skałki w Piekarach. To
zręby czyli formy tektoniczne powstałe na skutek pękania sztywnej
powierzchni i wypiętrzania jej wzdłuż uskoków. Miały na to wpływ
ruchy związane z wypiętrzaniem i nasuwaniem się Karpat. Cała
okolica zbudowana jest podobnie. Mamy wapienne wzgórza oddzielone od
siebie głębokimi zapadliskami. Jednym z nich płynie Wisła. Jest
to tzw. przełom pozorny.
Na ścieżce, kilkadziesiąt metrów od
parkingu, natrafimy na spory odłamek skalny, który oderwał się w
od zrębu na skutek trzęsienia ziemi, które miało miejsce
prawdopodobnie w XVIII wieku. Miało ono prawdopodobnie siłę 8
stopni w skali Richtera.
![]() |
Idąc wałem wzdłuż Wisły możemy
podziwiać coraz szerszy widok na Opactwo.
![]() |
Widok na Opactwo z wałów |
Droga po kilkuset metrach
skręca w lewo, aby okrążyć ogrody klasztorne i wyprowadzić nas z
powrotem do ul. Benedyktyńskiej. Kamienną drogą wśród starych
drzew docieramy do klasztornych bram.
Dziedziniec jest bardzo zadbany
i malowniczy. Jest tutaj kawiarnia oraz sklep z produktami
benedyktyńskimi (syropy, wina, nalewki, zioła itp.).
Z murów można
podziwiać widoki na przełom Wisły, a nawet przy dobrej widoczności
panoramę Beskidów. Dla dzieci atrakcją może być spora zabytkowa
studnia z wielkim kołem. Warto również wspomnieć, że w sklepiku
są lizaki:)
Studnia na klasztornym dziedzińcu |
Widok z murów na Wisłę i Beskidy |
Klasztor najlepiej prezentuje się z
drugiego brzegu – z Piekar. I tu ciekawostka; widok ten
wykorzystano w filmie „Ogniem i Mieczem” jako „Bar wzięty”.
Tyniec to także idealne miejsce na
spacery i to szczególnie jesienne. Wspomniana wcześniej zrębowa
budowa geologiczna okolic sprawia, że miejsce jest bardzo
urozmaicone. Lasy Tynieckie to drugi co do wielkości (po Lesie
Wolskim) kompleks leśny w granicach miasta Kraków. Gęste lasy
głównie liściaste, z dużym udziałem dębu występują tutaj na
zmianę z murawami kserotermicznymi na wierzchowinach.
![]() |
Jesienny las na Boguciance |
Fundacja
Miejski Park i Ogród Zoologiczny wyodrębniła na okolicznych
wzgórzach kilka tzw. uroczysk. Są to szczególnie atrakcyjne
fragmenty krajobrazu z tablicami informacyjnymi oraz wyznaczonymi
szlakami spacerowymi. Mamy więc między innymi Uroczysko Tyniec,
Kowadza, Wielkanoc (fajna łąka z południową ekspozycją, można
się opalać). Dokładna mapa wraz z opisem dostępna jest na stronie
http://zoo-krakow.pl/szlak_lasow/vtour.html.
Polecam też zbaczanie ze szlaków w
poszukiwaniu ładnych polanek, grzybów i nieczynnych kamieniołomów.
![]() |
Kania ... albo i nie:) |
![]() | ||
Goździk kartuzek |
Po spacerku skoczyć można na kawkę
do restauracji tarasy Tynieckie usytuowanej w sąsiedztwie parkingu
nad Wisłą. Miejsce ładne, jest placyk zabaw dla dzieci
(ogrodzony). Co do jedzenia się nie wypowiem bo nie próbowałam.
Kawa mrożona słodka jak cholera.
Zachęcam wraz z ciocią Ż do
odkrywania Tyńca i okolic.
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
Lipnicko Wiśnicki Park Krajobrazowy - byle nie w niedzielę palmową.
Dzisiejszy wpis miał być
świąteczno – ludowy. Wpadliśmy, bowiem na pomysł pojechania do
Lipnicy Murowanej na tradycyjny konkurs palm organizowany w Niedzielę
Palmową. Wydarzenie słynne jest niemalże na cały kraj. W zeszłym
roku nawet pojawił się tam prezydent. Nic mi to, głupiej, nie
dało do myślenia.
Droga do Lipnicy jest
bardzo urokliwa, szczególnie ta przez Łapanów i Trzcianę, Lipnicę
Górną itd. Podróżujemy wśród wzniesień pogórza Wielickiego,
przez tereny typowo rolnicze. Dużo tutaj sadów, szklarni, i
zieleniących się, o tej porze roku, pól. Za kilka tygodni sady
zakwitną i wtedy będzie jeszcze ładniej. Przy wjeździe do Lipnicy
Murowanej okazało się dlaczego to nie był dobry pomysł. Nie my
jedni mieliśmy takie plany na niedzielę. Tłok jak cholera,
samochody poparkowane w każdych krzakach, rowach i wszędzie gdzie
tylko dało się wcisnąć. Policjanci i strażacy próbowali jakoś
tym wszystkim zawiadywać. W samym rynku też duży tłok pomimo
tego, że pewnie większość ludzi poszła akurat na odbywającą
się w kościele mszę. Poza palmami wystawionymi na rynku dookoła
odpust. Balony w różowe kucyki, plastikowe chińskie zabawki,
badziew i komercha. Zwinęliśmy się stamtąd bardzo szybko. Nie
będzie więc zdjęć Lipnickich palm:(
Jednak nie ma tego złego
co by na dobre nie wyszło. Nie samą Lipnicą okolica stoi.
Okoliczne tereny objęte są ochroną w ramach Lipnicko –
Wiśnickiego Parku krajobrazowego i sporo tam miejsc wartych
zobaczenia. Sama Lipnica Murowana jest uroczym miasteczkiem, które
na pewno jeszcze odwiedzimy. Szczególnie ciekawym obiektem jest,
wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, kościółek św.
Leonarda. Drewniany budynek pochodzący prawdopodobnie z XV wieku
zachował się w stanie praktycznie niezmienionym. Tam też były
tłumy:)
Chcąc ratować jakoś tą
niedzielę skorygowaliśmy plany i ruszyliśmy na północ do
oddalonego o kilka kilometrów Nowego Wiśnicza. Miasteczko znane
jest z 2 rzeczy. Znajduje się tam więzienie oraz piękny barokowy
zamek Kmitów i Lubomirskich. Skupimy się na zamku:)
![]() |
Zamek widziany z ul. Podzamcze |
Zamek, jak to zamki mają
w zwyczaju, usytuowany jest na zalesionym wzgórzu górującym nad
miasteczkiem. Zamek ma kształt czworoboku z 4 basztami w
narożnikach. Pełnił funkcje mieszkalno – obronne. Otoczony jest
fortyfikacjami bastionowymi z początków XVII wieku. Pod zamek
można podjechać samochodem lub też zostawić go u stup wzgórza i
podejść kilkaset metrów drogą przez las. Na dziedziniec można
wchodzić za darmo, a zwiedzane Zamku z przewodnikiem kosztuje 13 zł.
Trasa trwa ponad godzinę więc z przyczyn oczywistych daliśmy sobie
spokój. Myślę ,ze ze starszymi dziećmi warto wejść do środka.
Nasze poprzestały na bieganiu po dziedzińcu i wspinaniu się na
kamienne schody.
Warto wspomnieć, że na zamku w Wiśniczu odbywają
się różne imprezy np. 1 majowa biesiada rycersko-szlachecka.
Podczas pikniku organizowane są np. Pokazy łucznicze, pokazy
dawnego rzemiosła. Są stoiska z lokalnymi produktami czy ręczne
robioną biżuterią. Byliśmy na takiej imprezie kilka lat temu i
całkiem fajnie było (nie odpustowo). W tym roku też się wybieramy
i mam nadzieję, że nic się nie zmieniło.
Po zwiedzeniu zamku warto
przejść się spacerkiem do centrum miasteczka. W „rynku”
usytuowany jest skwerek z ławeczkami i zabytkową studnią oraz
ratusz z wierzą zegarową. Można też zjeść całkiem dobry obiad
w Restauracji Hetmańskiej.
Kolejną okoliczną
atrakcją, tym razem stricte przyrodniczą jest rezerwat przyrody
Kamienie Brodzińskiego. Znajduje się on w Lipnicy Górnej, na
zboczach góry Paprotnej. Trafić nie jest trudno. Przy drodze nr
966 w Lipnicy Górnej stoi hotel i restauracja „Pod Kamieniem”, a
zaraz obok niej przechodzi niebieski szlak prowadzący do rezerwatu.
Dojście zajmuje kilka minut.
Kamienie Brodzińskiego
to wychodnie twardych piaskowców warstwy istebniańskiej, które
oparły się wietrzeniu i utworzyły formy o ciekawych kształtach.
„Kamieni” jest 9 i są rozrzucone na niewielkim obszarze. Można
sobie je swobodnie oglądać.
Oczywiście, jak to bywa, skałki są pomalowane sprayem
przez miejscowych (a może przyjezdnych) debili. W sosnowym lesie
porastającym stoki Paprotnej występuje coś jeszcze.... istne łany
borówek. W czerwcu trzeba wpaść na wyżerkę:)
Kamienie
Brodzińskiego nie są jedynymi piaskowcowymi ostańcami w okolicy.
Należy wspomnieć jeszcze o rezerwatach „Skałki w Chronowie”
oraz „Kamień Grzyb” w Połomie Dużym.
Podsumowując, Lipnicko –
Wiśnicki park krajobrazowy to miejsce w sam raz na majówkę, na
przykład. Normalnie okolice nie są zatłoczone a pięknych i
ciekawych miejsc można tu znaleźć sporo.
Przydatne linki:
http://www.lipnicamurowana.pl
środa, 9 kwietnia 2014
Orle Gniazda - Ogrodzieniec
Wiosna już nadeszła więc czas wrócić
do wycieczkowych pomysłów z nadzieję,że ktoś to jednak czyta:)
Przez kilka kolejnych wpisów będziemy
się pastwić nad zamkami dla odmiany. Niby napięcie powinno się
stopniować, ale polecimy od razu z grubej rury opisując wycieczkę
do jednego z bardziej spektakularnych miejsc w okolicy czyli do
Podzamcza. W tej niewielkiej miejscowości stoją bowiem zwaliste
ruiny zamku Ogrodzieniec – największego z Orlich Gniazd.
Dojechać tutaj z Krakowa można na
kilka sposobów z których najprostsze są dwa; przez Skałę i
Wolbrom lub przez Olkusz i Klucze. Wybraliśmy ten drugi. Droga na
Olkusz do specjalnie atrakcyjnych nie należy ale po odbiciu w
Olkuszu na Zawiercie robi się już przyjemniej. W oddalonych o kilka
kilometrów od Olkusza Kluczach dobrze jest zboczyć na chwilę z
trasy w lewo (są strzałki) aby zobaczyć unikatowa w skali Europy
Pustynię Błędowską. Jej powstanie związane jest z działalnością
lodowca z jednej strony, z drugiej strony z późniejszą
działalnością człowieka. Kiedyś bardziej pustynna dzisiaj już w
sporej części zarośnięta.
Po tak osobliwym przerywniku kierujemy
się nadal drogą na Zawiercie aby w Ogrodzieńcu odbić na
Podzamcze. Po naszej prawej stronie już niebawem ukazują się
ogromne ruiny średniowiecznej fortecy.
Zamek jest oczywiście
udostępniony do zwiedzania. Bilet w cenie 9 zł, a dla dzieci
poniżej lat 6 za darmo. Dla zwiedzających przygotowane zostały
pewne udogodnienia w postaci krętych metalowych schodów na
poszczególne kondygnacje, barierek i poręczy.
Z góry roztacza się
piękny widok na Wyżynę Krakowsko – Częstochowską. W zamku
oprócz ruin samych w sobie przygotowano małe ekspozycje muzealne.
Jest również sala tortur z przeróżnymi narzędziami katowskim. Na przeciwko zamku, po drugiej stronie drogi na wapiennym wzniesieniu - Górze Birów urządzono średniowieczny gród. Nic na jego temat nie mogę powiedzieć niestety, bo jeszcze nie jest czynny.
![]() |
Góra Birów widziana z Zamku |
Na zamku organizowane są w sezonie
imprezy tematyczne, nocne zwiedzania z duchami, turnieje rycerskie
itp. Wszystkie informacje na stronie www.zamek-ogrodzieniec.pl/
Jednak nie samymi ruinami Podzamcze
stoi. Jak często bywa wokół jednej atrakcji powstają inne
pomniejsze, aby z turysty kasę wyciągnąć. Nie inaczej jest i
tutaj. Bezpośrednio u stóp wzgórza zamkowego powstał Park
Miniatur. Jest to jednak coś innego niż np. W Inwałdzie. Tutaj
mamy miniatury Orlich Gniazd. Zamki jurajskie na makietach nie są
jednak ruinami, to rekonstrukcje tego jak wyglądały w czasach
swojej świetności. Całkiem to fajny pomysł.
![]() |
Ogrodzieniec dawniej i dziś |
Dzieciakom się
podobało. Dziuni w prawdzie najbardziej podobała się huśtawka (na
terenie Parku jest mały, ale fajny plac zabaw) natomiast Młody był
szczerze zainteresowany porównywaniem rekonstrukcji do tego co
pamiętał z wycieczek na ruiny. Każdy zamek jest opisany i jest też
fotografia przedstawiająca jego stan obecny. Bilet wstępu kosztuje
12 zł a dla dzieci powyżej lat 4 – 10 zł.
Poza Parkiem Miniatur są inne lepsze
lub gorsze atrakcje. Jest parki linowy – raczej dla starszych,
zjeżdżalnia grawitacyjna (to co lubimy najbardziej), jest też
trochę z d.. wyjęty ogródek doświadczeń (coś jak ten w
Krakowie). Kolejne rzeczy nadal powstają z tego co widziałam.
Szczerze mówiąc bardziej podobało mi się kiedy był tam tylko
zamek.
Z Podzamcza udaliśmy się w drogę
powrotną zahaczając o kolejne, znacznie mniejsze Orle Gniazdo –
Smoleń. Ruiny zamku lezą w miejscowości o tej samej nazwie, przy
drodze na Wolbrom. Schowane są na wzgórzu pośród bukowego lasu.
Można oczywiście je oglądać.
![]() |
Zamek Smoleń |
Zamek jest uroczy szczególnie
wiosną kiedy runo bukowego lasu kwitnie a na drzewach nie ma jeszcze
liści zasłaniających dokładnie widok. Ruiny obecni są w trakcie
zabezpieczania czy częściowego odbudowywania więc wokół jest
bałagan psujący urok tego miejsca. Ciekawa jestem czy te prace
remontowe pomogą czy bardziej zaszkodzą – pewnie niebawem się
dowiemy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)