środa, 10 grudnia 2014

Skarb Inków w zamku nad Dunajcem – Tropsztyn

Co ma piernik do wiatraka? - zapytać by można. A ma i to sporo:)

Zacznijmy jednak od początku. Przy drodze z Brzeska do Nowego Sącza, w miejscowości Wytrzyszczka, na niewielkim półwyspie nad Dunajcem (tudzież jez. Czchowskim) stoi zamek. Łatwo go zauważyć bo na wierzy powiewa flaga. To zamek Tropsztyn. Zamek ów wzniesiono w XIII wieku dla ochrony wodnego szlaku na Węgry. Nie miał on jednak szczęścia i zmieniał szybko właścicieli, przy czym żadni na długo w nim nie zabawili. Podupadająca budowla stała się w końcu „dziuplą” dla zbójców i innych rabusiów. Do rabowania położenie też miął idealne. Zbójców w końcu przepędzono, ale przy okazji całkiem zniszczono zamek. Stały sobie więc ruiny i nikt do nich nie zaglądał. Aż do czasu.... 

Kilka wieków później w 1970r. ruiny zamku odkupił ówczesny wicemarszałek sejmu Andrzej Benesz. Odkupił i zaczął czegoś nerwowo poszukiwać. Okazało się że jego przodek zamieszkujący przed wiekami zamek w Niedzicy wyjechał do Peru żeniąc się tam z Inkaską Indianką. Miał z nią córkę, która to z kolei wyszła za potomka królewskiego rodu Inków. Później wszyscy uciekli do Europy aby schronić się przed grasującymi po Ameryce południowej Hiszpanami. Legenda głosi że uciekając zabrali ze sobą część królewskiego skarbu Inków. W 1946 r. na zamku w Niedzicy odnaleziono ponoć inkaskie pismo, które wskazywało Tropsztyn jako miejsce ukrycia skarbu. Nie wiem jak do tego doszli wszak pismo węzełkowe chyba nadal jest nie zrozumiałe dla współczesnych no ale mniejsza o to. Tego skarbu właśnie szukał Andrzej Benesz. Jak łatwo się domyślić - nie znalazł. Zmarł tragicznie, może na skutek działania wiszącej nad skarbem klątwy. Ludzie gadają, że skarb w istocie jest ukryty w Tropsztyńskich podziemiach. Potwierdzali to nawet radiesteci. Jednak na skutek wybudowania zapory w Czchowie wody Dunajca podniosły się o ponad 10 metrów więc skarb stał się jeszcze bardziej niedostępny. Obecni właściciele przywrócili zamek do dawnej świetności a legendę o inkaskim złocie uczynili dodatkową atrakcją tego miejsca.

Warto tu przyjechać, chociaż z Krakowa to kawałek. Zamek jest jednak bardzo malowniczy. 




Parking znajduje się przy samej bramie. Uroczy pan parkingowy od razu zainteresował dzieciaki opowieściami o odbudowie zamku. W środku wyznaczona jest trasa zwiedzania - od podziemnych lochów aż na szczyt wieży. Jest nawet „Komnata zabaw dziecięcych”, pomysł fajny zwłaszcza w upalne dni kiedy w zamkowych murach można odetchnąć w chłodzie. Widok z wierzy na Dunajec i jezioro jest przepiękny. My akurat byliśmy podczas sporego wezbrania, więc robił podwójne wrażenie.

Widoki z wieży zamku Tropsztyn



Wracając w stronę Krakowa warto zatrzymać się jeszcze w sąsiednim Czchowie i zobaczyć ruiny tamtejszego zamku. Wybudowano go nieco później niż Tropsztyn, jednak w tym samym celu. Obecnie pozostała po nim tylko okazała baszta i fragment murów. Kiedyś zajmował całe zalesione wzgórze nad Dunajcem. 

Basztę można zwiedzać za symboliczną opłatą. Na dolnej kondygnacji umieszczono makietę przedstawiającą rekonstrukcję zamku. Na szczyt baszty prowadzą strome schody, które warto pokonać dla rozpościerających się z góry widoków.

Widok z Baszty w Czchowie

Rekonstrukcja zamku w Czchowie
 Plan pierwotny zakładał jeszcze zahaczenie o Melsztyn i tamtejsze ruiny kolejnego zamku nad Dunajcem, jednak dzieci poległy zaraz po odpaleniu silnika i tak im zostało aż do Krakowa:). 

Podziwiają:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz