środa, 22 maja 2013

W poszukiwaniu pięknych widoków – Kopiec Kościuszki

Pamiętam, że kiedy w podstawówce trzeba było przynieść na plastykę kasztany, to zawsze jeździło się je zbierać na aleję Waszyngtona. Szeroka aleja prowadząca z pętli tramwajowej na Salwatorze aż pod sam Kopiec Kościuszki jest obsadzona wielkimi, starymi drzewami, w dużej części właśnie kasztanowcami. Podobno dlatego, aby nieprzyjaciel nie mógł dostrzec ruchów wojsk czy dostaw amunicji do fortu „Kościuszko”. Brzmi to nawet logicznie.

Okolice znane pewnie każdemu kto pochodzi z Krakowa, lub od jakiegoś czasu tutaj mieszka, stanowią doskonały teren na spacery. Jeśli komuś nie chce się iść pieszo z Salwatora może wyjechać pod Kopiec autobusem linii 101 z Mostu Grunwaldzkiego albo 100 z Salwatora.

Byliśmy tutaj już kilka razy, ale nigdy nie wychodziliśmy na szczyt kopca. Tym razem cel był dokładnie określony:) Bilety wstępu do najtańszych nie należą – 11 zł za osobę dorosłą, 9 zł ulgowy. Dzieciaki weszły za darmo. W cenie biletu, oprócz samego wejścia na Kopiec, mamy wstęp na wystawy zlokalizowane w budynkach fortu. Nie weszliśmy na nie. Umówmy się że dzieciaki mają głęboko Kościuszkę, pamiątki po nim, drogę do Polskości czy woskowe figury bohaterów narodowych.
Atrakcją miały być widoki. I były. Mówiąc szczerze jak na Krakowskie warunki wiecznego smogu to widzialność była imponująca. Ok, Tatr widać nie było, ale wszelkiej maści Beskid już w całej okazałości. No i oczywiście Kraków od Bronowic po Ruczaj i dymiącą w oddali hutę. 



Ciekawy jest też widok z góry na sam fort, dwa największe zachowane bastiony, dziedziniec, potężne ceglane mury. Na bastionach umieszczone są kolejne 2 tarasy widokowe oraz kawiarnia i restauracja. Cała budowla robi wrażenie. Wyobrażam sobie, że szczególnie na dzieciach z racji rozmiarów. Dziunia czuła się niepewnie, trochę ją chyba te wysokie mury przerażały.


Jak już poczujemy klimat twierdzy, radzę wybrać się na bardziej otwartą przestrzeń. Na przeciwko Kaplicy św. Bronisławy (obok której znajduje się wejście na kopiec) biegnie droga wprost do lasu, skąd po kilkudziesięciu metrach docieramy na wygodną asfaltową alejkę prowadzącą aż na drugi kopiec – Piłsudskiego. Biegnie tędy też ścieżka geologiczna. Co jakiś czas stoją tablice z objaśnieniami historii i budowy geologicznej Sikornika i innych okolicznych zrębów i zapadlisk.
Wzdłuż alejki stoją ławeczki, z których można by podziwiać widoki na południe, gdyby okolica nie zarosła dość konkretnie. Teraz właściwie nic nie widać, ale zasiąść można :) Droga między kopcami to jakieś 4 km w jedną stronę, momentami dość stromo pod górę. Najpierw asfaltową alejką, później lasem. Wózkiem nie polecam. Albo polecam tylko do połowy:)

Generalnie miły spacer, cisza, spokój i nie czuć krakowskiego smrodku.

Przydatne linki: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz